wtorek, 9 marca 2010

Budzik.

Generalnie, to śpię w miarę dobrze, choć bywają dramaty nocne i wtedy ktoś powinien dla mnie napisać książkę "Noce", byle bez dni....
Tym razem było całkiem fajnie, nawet co-nieco mi się śniło............ (nie powiem co), i tak sobie śpię i śnię i nagle zaczynam czuć na sobie czyjś wzrok.
Spokojny, ciągły i przerywany, jakby tupaniem.
Nic to, śpimy dalej, bo może jakieś zakłócenia... chwilowe.
...........
Ale nadal czuję, że wzrok zaczyna być świdrujący, męczący, nie wiem kogo bardziej.... i słyszę tupanie, które jest tupaniem kogoś, kto za dużo wypił, a ja mając kaca, to nawet nie pomaga dywan.......
Z bólem budzę moja świadomość, i z wielkimi oporami uchylam jedno oko... i widzę...... dwa frędzle...
DWA FRĘDZLE............
Patrzę niżej, widzę świdrujący wzrok skośnych oczu.......... o matko, czy już nas sprzedali na daleki wschód?!
Nie, jednak nie! Cieszę się.
Widzę, że frędzle i wzrok, wbite we mnie mają charakter, conajmniej wkurzony, bo o zniechęceniu nie ma mowy.
Myslę sobie, że to coś chyba lewituje, bo w tym miejscu na siedzenie nie ma żadnej półki...
I błąd! Jest!
To-To siedzi na mojej klatce piersiowej ( już wiem dlaczego mi było tak ciężko oddychać w ostatnich 15min), i patrzy mi w oczy, zbliżając do mojego nosa coś miękkiego i puchatego, niekoniecznbie mytego dnia poptrzedniego.... i ......... pac.....
Otworzyłam oczy, bo przypmniało mi to komendę, z pobudki na kolonii, z katórą mnie starzy wysłali w wieku lat 13-stu, niekoniecznie z pełną moją wdzięcznością....
Widzę, że oba fredzle, zamiast ze mnie zejść, bo skoro już uczynił swój zamiar i sie obudziłam, to chyba WON..... TO się kładzie, wciskając swój nochal do mojej jednej dziurki nosowej.
Ma katar, już wiemy!
Zejdź Bestio! Znajdź kogoś innego!
Zszedł, i wpycha się pod kołdrę. Właź, bedzie spokój....
...Aha... napewno....
Znalazł piolta, na którym zasnęłam... w sumie ok, bo przyda się nastepnego wieczoru... i dalej galopady pod kołdrą i niewiedzieć kiedy wyląduje na moim brzuchu i pęcherzu....
Tego było za dużo.....wstałam, oddając rundkę walkowerem, bo z fręndzlami to nikt nie wygra.

Polecam, jak ktos chce wstawać o 4.00 rano.
Kto rano staje... temu się chce spać cały dzień :).

2 komentarze:

  1. Kochana Moja.... Niegrzeczna i Rozpustna Koleżanko!!!!!!
    Za to, co w dniu dzisiejszym, naopowiadałaś, w obecności Wujka Piotrusia i naszego dziecka (Maleństwo-którego wymiary przekraczają już zdrowy standard).... na temat moich ovaries, teats oraz the rest of my body... kara Cię nie ominie!!!
    Mówię to poważnie, choć z gorączką i, jak podpowiadają głosy obok, w malignie, to świadoma jestem swoich słów!

    NO ;-))))

    OdpowiedzUsuń
  2. obudź ty sie wreszcie i napisz coś nowego... bo nudny ten twój blog się zaczyna robić... początkowo było ciekawie teraz tylko BUDZIK BUDZIK i BUDZIK!!

    OdpowiedzUsuń