środa, 9 czerwca 2010

Sielsko-anielsko...

Uwielbiają się... wręcz...
Pies zechciał powąchać pudełko kota, w którym to przybytku chowa się kot spędzając czas na balkonie, a wspomnę, że owo pudełko, matka przytargała z Lidla, a kot zaanektował.....
Bonek się wkurzył, podleciał do wąchającego pudełko Biszkopta i przywalił mu łapą w pysk, pies, żeby nie wyjść na sierotę, w odwecie, wpadł do miski kota i do jednego, wylizał mu kocie chrupki i spieprzył na balkon, no ale że koty górą, to kot rozciągnął się w progu na kuchni i świdrował psa wzrokiem, a ta biedaczyna, męczona psychicznie, bała się przejść nad kotem, dlatego nie pozostało mu nic innego jak spędzać czas w kuchni.... Romantycznie.

Ciekawe co będzie następnym razem..... ?!

poniedziałek, 31 maja 2010

Balkon.

Ta ruda paskuda terroryzuje mnie każdego ranka, że chce na balkon. Stoi pod drzwiami i pedałuje dekąd mu długości łap wystarczy.
Skądże ja mu zawezmę balkon, jak mu wegetujemy na parterze od strony ogrodu!!!!
Bo się bandyta nauczył, że piętro wyżej jest balkon z kwiatkami, nooo, prawie jak ogród!
Siedzi całymi dniami na tym balonie, pod kwiatkami i rusałkę udaje! W międzyczasie łapie muchi i tresuje mrówki, żeby chodziły w tę stronę, w którą on chce. Albo zamiata je ogonem, albo nadeptując łapami, przykleja je do poduszek i podnosząc łapę do góry, patrzy, jak się mają :).
Poza tym, anektuje wszelkie możliwe pudełka, do których mieści się jego większa połowa, nie licząc ogona (może wystawać).

A sprawą kompletnie tragiczną pozostaje, że Bonek i Biszkopt dostali od matki prezenty na dzień dziecka.... Rudy wciągnął pasztecik, a kundel dostanie patyki do czyszczenia zębów.

Co powinnam dostać ja?!

czwartek, 27 maja 2010

Przypadłości.

Zastanawiałam się zawsze, jak można zaprojektować szklane drzwi i jeszcze kulturalnie je używać, wiedząc jak wchodzić, udając, że się wie gdzie jest klamka.
Nie wspomnę, że na drzwiach często pisze pchać albo ciągnąć, co dla kobiet jest tym samym, co: kochanie w lewo, albo, kochanie skręć w prawo :)))))).
Jak jeszcze skręcam w dobrych kierunkach (pod warunkiem, że jadę sama :)), to te drzwi są dla mnie masakrą, bo jak się pośpieszę, to zawsze zrobię na odwrót, jak jest napisane, ale co się nie robi, żeby na chybił trafił wyjść dobrze i szybko.
Ostatnio, zaczęłam się zatrzymywać przed takimi drzwiami i w spokoju czytać. Udaję, że czytam też godziny otwarcia, żeby nie było... :). Kretyńsko to wygląda, ale co mi tam.
Ale, ale..... chyba nie tylko ja mam z tym problem, bo Bonek nie zajarzył jeszcze, że w mieszkaniu są okna podwójne i jak otwieram jedno, to koleś się rozpędza i ląduje dupą na parapecie, a łbem na szybie :).
Cholera, nie podobają mi się persy, muszę mu to wtłuc do łebka.
I żeby to było raz!! No, nie! za każdym razem tak robi.
Ale co ciekawe, zrobił się bardzo grzeczny, noooooooooo ideał!
Czy to plus tłuczenia się w dość neurologiczną część odwłoka?!

poniedziałek, 24 maja 2010

Kot prawie na 5.0.

No muszę pochwalić kota.
Momentami umie się zachować i....... zniknąć z widoku i nie łazić po wszystkim :).
Tyle chwalenia.
Pomijam, że przygruchał sobie samicę, która prawie salsę odstawia do niego pod balkonem, a on wącha kwiatki na balkonie. Albo też siedzi w oknie na jakimś kocu, a ona sterczy przed oknem na kawałku patyka.
Ehhh.....

piątek, 21 maja 2010

Obyczajnośći.

Zauważyłam pewną prawidłowość.
Mianowiecie, jak Rudy wygramoli się z kuwety, to za każdym razem przechodzi koło mnie ostentacyjnie i łaskaw jest w owym momencie zawsze mruknąć na mnie i to tak charakterystycznie.
Cholera, no, pomyślałam, że, poczułam się jak spłuczka do toalety.

I co z tego jak ja się czuję, i tak ja jestem od sprzątania......
Kretyńskie podziały obowiązków.

poniedziałek, 17 maja 2010

Bonek, a moja mama.

Został kot z matką. Albo na odwrót, no ciężko stwierdzić kto kogo niańczył.
W zasadzie wszystko ok, żaden kataklizm nie nastąpił.
Wróciłam, kot miał ogon, a matka nie miała ran szarpanych, więc wydawać się mogło, że wszystko było w najlepszych rodzinnych układach.
Ale, ale po kilku dniach po powrocie, dowiedziałam się od siostry, bo mamuśka słowa nie pisnęła, o tym, jak kot był żywiony. Zaburzony indeks glikemiczny :).

Wyjeżdżając, powiedziałam że zostawiam worek z żarciem w przedpokoju na stołku, co oznaczało, że wyjmuję go z dotychczasowego miejsca przechowywania, czyli puszki. Żeby łatwiej było znaleźć.
No, żeby łatwo znaleźć było można.
Proste, wydaje się. Tak?
No ale, starsza, która ślepa jak kret jest, jak patrzałek nie założy, poszła kota karmić, rano w pn.
Worka nie zauważyła, bo to ciężko 10kg żarcia zauważyć, ale za to pomysłowo zauważyła inny worek, na którym były narysowane dwa kotki.
No, i dup mi na miskę do kulek. I pojszła do szkoły, głupie dzieci wychowywać.

Wraca. Wchodzi do mnie do kuchni i oczom jej rozprzestrzenia się widok rozpieprzonych wszystkich kulki po całej kuchni. Rewelka.
Niedobre jest, stwierdziła, kot przeżarty, no to się zabawił. Z nudów.
Poszła do kuwety, bo może mu chociaż posprząta i widzi, że te kulki jakieś podobne do tego do miał w misce.....
No i tym sposobem, biedny kot, zmuszany był cały dzień do żarcia trocin do kuwety......

W sumie, to dość podobne jest.

poniedziałek, 10 maja 2010

Koci luzik.

Rudy został z moja mamą na 3 dni.
Już w pierwszym pokazał jej kto rządzi :).
Grzebał łapami w misce Biszkopta, tak długo aż ja wylał... jakieś 3 litry i zalał matce kuchnię.
Była by go oskórowała, jakby nie mała kontuzja w postaci popękanych żeber.
Później bestia wywaliła się na jej łóżku i nawet ogona nie chciał przesunąć :).
Potem akcja siedzenia na stole i wywalania wszystkiego co leży, wprost na podłogę, bo przecież łatwiej stamtąd opchnąć to pod szafę.
Potem wjechał pyskiem i łapami do jej kolacji i się skończyło :).

Desant do swojego lokalu i samotnie spędzona noc.
Więcej szynki! Więcej szynki! To będzie jej bardziej słuchał bardziej.
:)

No, ale są momenty, że Bonek wie gdzie jest jego kocie miejsce ........ :).
Ktoś go w końcu wychowa, bo ja to chyba służę do karmienia i przytulania.